Podwyżka myta w Niemczech uderzy w cały kontynent
Ta sprawa bulwersuje nie tylko właścicieli firm przewozowych, ale także wszystkich uczestników łańcucha dostaw. Zaplanowana przez rząd i zatwierdzona właśnie przez niemiecki Bundestag podwyżka myta uderzy mocno w całą niemiecką gospodarkę.
A bumerangiem odbije się również na wszystkich dostawcach i odbiorcach niemieckich produktów na całym kontynencie. Skala podwyżek opłat drogowych rzeczywiście może szokować. Wysokość myta została bowiem powiększona o opłatę za emisję dwutlenku węgla, co oznacza, że od 1 grudnia opłata drogowa zwiększy się o 83%.
Eksperci ostrzegają, że tak drastyczna podwyżka szybko odbije się na podwyżce cen w sklepach. Ale wydaje się to nieuniknione, bo sektor transportowo-logistyczny – aby przeżyć – musi przenieść większość nowych kosztów na firmy produkcyjne i dystrybucyjne. Jak wylicza np. niemieckie Stowarzyszenie Spedycji i Logistyki (DSLV) za przejazd ciężarówką odcinka liczącego 450 kilometrów trzeba było do tej pory zapłacić około 85 euro, a po podwyżce myta – 150. W praktyce, roczny koszt utrzymania ciężarówki wzrośnie nawet o 20 tysięcy euro, co może oznaczać bankructwo dla wielu firm transportowo-logistycznych.
Niemiecki rząd broni się, że podwyżki myta wynikają z przepisów UE nakładających obowiązek drastycznego ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Wg założeń pakietu klimatycznego Fit-55 do 2035 r. emisja CO2 ma się zmniejszyć o 55%, a ciężarówki z napędem spalinowym przestaną być produkowane. Przedstawiciele sektora transportowo-logistycznego alarmują jednak, że podwyżka myta to zła droga do elektromobilności.
– Koszty nowych ciężarówek, zwłaszcza elektrycznych, są niezwykle wysokie, czas oczekiwania długi, finansowanie jest znacznie trudniejsze ze względu na rosnące stopy procentowe, a do tego brakuje kompleksowej sieci ładowania. W tym kontekście uważamy, że niewłaściwe jest obecnie obciążanie przedsiębiorstw naszego sektora – tłumaczy Toralf Weiße, dyrektor Netzwerk Logistik Mitteldeutschland.
