Elektryk tańszy od diesla?
Wszystko wskazuje na to, że za kilkanaście lat w sprzedaży pozostaną przede wszystkim ciężarówki napędzane bateryjnie. Jak wskazują prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), do 2030 r. flota elektrycznych ciężarówek wzrośnie w Europie ponad 140 razy: z 3,6 tysiąca sztuk w 2022 r. do blisko 520 tysięcy sztuk.
Komisja Europejska zastanawia się nawet, czy już w 2035 r. nie wprowadzić sprzedaży pojazdów wyłącznie zeroemisyjnych. Ale na razie to tylko plany, bo w całej Europie brakuje nie tylko stacji ładowania, ale także parkingów, gdzie mogłyby zostać umieszczone.
Przykładowo w Polsce, której przewoźnicy odpowiadają za transport około jednej piątej wolumenu towarów, ani jedna z około 2,7 tys. ogólnodostępnych stacji ładowania nie jest przeznaczona dla pojazdów o masie powyżej 16 t. W innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej, a nawet w wielu krajach tzw. Starej Unii, sytuacja nie wygląda dużo lepiej, co może niepokoić wobec ambitnych planów Unii Europejskiej.
Ale są także pozytywne informacje jeśli chodzi o zmianę napędów z silników diesla na elektryczne. Jak podaje Transport & Environment, powołując się na niezależną firmę doradczą TNO, do 2035 r. większość nowych ciężarówek elektrycznych – także przeznaczonych do transportu długodystansowego – będzie tańszych w eksploatacji niż ciężarówki z silnikiem wysokoprężnym. Jak zaznacza jednak T&E, jeśli sprzedaż bezemisyjnych ciężarówek ma osiągnąć prawie 100%, konieczne wydaje się zaostrzenie docelowego poziomu redukcji emisji CO2 dla producentów samochodów ciężarowych do -65% w 2030 r. Eksperci zwracają jednak uwagę, że bez publicznych dotacji większość firm nie stać obecnie na wymianę floty.