Ceny paliwa ostro w górę. Co na to Twoi przewoźnicy?
Na stacjach benzynowych trwa szaleństwo cenowe. Drożeje szczególnie benzyna, paliwo Pb 98 przekroczyło magiczną liczbę ośmiu złotych, a wszystko wskazuje na to, że za kilka dni tę barierę przekroczy także benzyna 95-cio oktanowa.
Dla przewoźników ważne są szczególnie ceny oleju napędowego. Pierwszy tydzień czerwca przyniósł skokową, ponad siedmioprocentową podwyżkę cen hurtowych (7172,8 za tysiąc litrów). Kiedy powstaje ten tekst cena oleju napędowego na stacjach zbliża się do 7,50 za litr i rośnie wolniej niż ceny benzyny. Ale eksperci ostrzegają, że przed nami kolejne podwyżki. Jak na to zareagują przewoźnicy?
Zagrożona rentowność
Muszą szybko kalkulować i renegocjować umowy. No tak, ale czy zawsze będzie to możliwe? Zdaniem Michała Pakulniewicza, analityka z Trans.info, normą staną się korekty paliwowe w coraz krótszych okresach, często tygodniowych. Sektor TSL jest bowiem bardzo bardzo wrażliwy na fluktuację cen paliw i ostatnie zmiany są dla niego szokiem. Jeśli przyjąć, że marże przewoźników rzadko przekraczają poziom pięciu procent (a tak wynika z ostatniego badania rynku), to obecny skok cenowy – i przewidywana dalsza eskalacja cen – może doprowadzić wiele firm do utraty rentowności.
- Maciej Wroński
- prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska
- Trudno jednoznacznie określić, jaka będzie odpowiedź rynku przewozowego. – Przewoźnik łapie się za głowę widząc wzrastające koszty, ale rodzi się pytanie, czy znajdzie on zrozumienie u producenta czy firmy handlowej? Pewnie czasami tak, czasami nie, bo każda firma ma swoje ograniczenia, stopę zwrotu, marżę, itp. – komentuje Wroński. – Jeśli firma transportowa nie chce dokładać do interesu, musi podnieść cenę za usługę. Pytanie tylko na jaką podwyżkę zgodzi się klient? Praktyka współpracy przewoźnika z rozsądnym partnerem biznesowym pokazuje, że jest on otwarty na argumenty. Działa to zresztą w obie strony, bo właściciel firmy transportowej powinien brać także pod uwagę ograniczenia rynkowe klienta
Wzrosty mimo wszystko
Mimo wszystkich ograniczeń, rosnących cen paliwa (teraz skokowo), a także kosztów utrzymania kierowców i taboru najnowszy raport Transport Intelligence przewiduje, że polski rynek przewozowy ciągle rośnie, a na koniec br. będzie o 18,6 proc. większy niż przed pandemią. Rośnie zresztą – mimo problemów podobnych do polskich – cały rynek europejski, średnio o 6,3 proc. w porównaniu do przed pandemicznego roku 2019. Przyczyną wzrostu popytu był boom konsumpcyjny po pandemii, który teraz zdaje się nieco wyhamowywać.
Czy spowoduje on w Polsce i Europie mniejszy popyt na przestrzeń ładunkową i usługi przewozowe – to odrębny temat.
Eksperci rynku paliwowego nie pozostawiają złudzeń: szaleństwo cenowe dopiero się rozpoczęło. Należy spodziewać się kolejnych wzrostów, a małej stabilizacji być może na końcu czerwca. Wiele zależy np. od odpowiedzi Rosji na ostatnie sankcje Unii Europejskiej ograniczające radykalnie zakupy putinowskiej ropy. – Ostatni skok cenowy to efekt kumulacji różnych zdarzeń na rynkach międzynarodowych. Poza tym jesteśmy dopiero na początku tzw. wzmożonego ruchu wakacyjnego, kiedy popyt na paliwa jest zawsze większy. Oczywiście za chwilę odczuje to gospodarka, a wzrost cen paliw podniesie koszty produkcji i usług – tłumaczy dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z platformy e-petrol.
Zabraknie oleju napędowego?
“Kiedy ceny paliw osiągną sufit? Nie wiadomo. Chciałbym powiedzieć, że impet zwyżkowy będzie wkrótce mniejszy, ale nie mam ku temu żadnych przesłanek. Europa dystansuje się od ropy i paliw pochodzących z Rosji, która była dużym eksporterem oleju napędowego. Może go nawet chwilowo brakować, bo rafinerie tak szybko nie zdołają przestawić się na diesla. W ostatnich latach była to w Europie produkcja wygasająca, na cenzurowanym” – dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw, e-petrol.